Reklama

Wiadomości

Wszystkie łzy wypłakane

ks. Rościsław Spryniuk
kapłan greckokatolicki.
Dyrektor Caritas Mariupol

Paweł Kęska

ks. Rościsław Spryniuk kapłan greckokatolicki. Dyrektor Caritas Mariupol

Kiedy człowiek jest na granicy przeżycia, to budzi się w nim wilk albo brat... Gdy myśli, że już nic mu nie zostało – jest jeszcze wiara. Ona ratuje od utraty człowieczeństwa. O dramacie równanego z ziemią Mariupola opowiadają ks. Rościsław Spryniuk i Igor Ilwudczenko.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Paweł Kęska: Jakim miastem był Mariupol przed 24 lutego?

Ks. Rościsław Spryniuk: Był miastem przemysłowym, miastem hut i portów. Mariupol był też miastem kwitnącym, rodzinnym, pełnym parków. Mieszkało tu ponad pół miliona ludzi. Język ukraiński mieszał się z rosyjskim. Wszystko zmieniło się w 2014 r., kiedy wybuchła wojna w Donbasie i pojawili się separatyści. Byli też w Mariupolu, ale zostali wypchnięci. Kilkanaście kilometrów od nas wyznaczono granicę z Doniecką Republiką Ludową (DNR). Latem 2015 r. na miasto spadły rosyjskie rakiety. Zginęli ludzie. Od tego czasu nikt nie czuł się bezpieczny. Ze wschodu przyjechało wielu uchodźców. Zaczęło u nas działać wiele organizacji charytatywnych, które pomagają ofiarom wojny. Mariupol był ostatnią ostoją ukraińską na południowym wschodzie kraju.

Czym zajmowała się Caritas Mariupol?

Poza zwykłą pomocą ubogim wspieraliśmy uchodźców. Pomagaliśmy też opuszczonym ludziom, którzy mieszkali w wioskach przy granicy z DNR. Współpracowaliśmy z wieloma organizacjami, w tym z Fundacją Hałabuda, którą kierował p. Igor, zajmującą się prowadzeniem kursów komputerowych dla młodzieży i wsparciem uchodźców.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak zmieniło się życie w Mariupolu, kiedy zaczęła się wojna?

Igor Ilwudczenko*: Przede wszystkim zaczęły się ostrzały rakietowe i lotnicze, kilka razy dziennie. Miasto zaczęło zamierać. Na początku niszczyli budynki wojskowe, a potem wszystko – dzielnice mieszkaniowe, szpitale, szkoły, żłobki... Bomby spadały nawet na place zabaw. Budynki płonęły, dzielnice przestawały istnieć.

Co oznacza dla Pana słowo „bombardowanie”?

Nie wiem, jak opisać moment, w którym rakieta niszczy dom. Ten gwizd. Strach, który pojawia się w mgnieniu oka, i myśl, czy bomba spadnie na mnie czy gdzie indziej? To straszne przeżycie. Albo ktoś tego doświadczył, albo nie. Z czasem nauczyliśmy się rozpoznawać rodzaje rakiet i w jakiej odległości od nas spadały. Niedaleko siedziby fundacji zbombardowany został Teatr Dramatyczny, w którym były setki ludzi. W tym samym czasie bomby spadały na bloki mieszkalne, z których wyciągaliśmy ludzi. Kilkoro z nich udało się uratować.

Reklama

Czy wiedzieliście, co się dzieje w innych dzielnicach miasta i poza Mariupolem?

I.I.: Rosjanie w pierwszych dniach marca odcięli wszelkie źródła komunikacji: telewizję, radio, internet, sieć komórkową. W połowie marca przez 3 dni udało nam się przez amatorską antenę odbierać jakikolwiek sygnał z Ukrainy.

R.S.: Na początku odprawiałem Msze św. on-line dla wspólnoty greckokatolickiej w Mariupolu. Nie chcieliśmy się gromadzić, żeby nie spadła na nas bomba. 28 lutego została zniszczona elektrownia i kontakt się urwał, a potem został zburzony mój dom z kaplicą. Zburzona została też siedziba Caritas Mariupol. W ostatniej chwili udało mi się z rodziną uratować. Bardzo pomógł nam p. Igor, który znalazł dla nas głęboką piwnicę, która wytrzymywała fale uderzeń.

Jak tę sytuację przeżywali ludzie?

I.I.: Bali się. Uciekali z miasta, dopóki nie zostało otoczone. Na początku wciąż zbiegali do piwnic, w końcu zaczęli w nich żyć. Pod ziemią. Bez wody, bez światła. Niektórzy nie mieli już po co wychodzić, bo ich domy przestały istnieć.

Co robiły Wasze organizacje w tej sytuacji?

R.S.: Ci, którzy mieli jakieś wartości, działali wspólnie. Caritas, Hałabuda, Maltańska Służba Medyczna i inne organizacje tworzyły zrzeszenia wolontariuszy. Kiedy jeszcze było to możliwe, współpracowaliśmy z wojskiem i policją. Ktoś opiekował się dziećmi, ktoś zajmował się leczeniem, ktoś szukał jedzenia; topiliśmy śnieg i zbieraliśmy wodę. Docieraliśmy do ludzi, którzy siedzieli w piwnicach, nic nie mieli, ale bali się wyjść. Kiedy były chwile ciszy, pośród gruzów na podwórkach gotowaliśmy to, co udało nam się znaleźć. Współpraca i wzajemna opieka pozwoliły nam trwać i ratować nasze człowieczeństwo.

Reklama

Co oznaczało dla Was to, że miasto zostało otoczone?

R.S.: Panikę i strach. Ludzie zaczęli uciekać z miasta, ale byli ostrzeliwani. To był koszmar. Kiedy człowiek jest na granicy przeżycia, to budzi się w nim wilk albo brat. W miejscach, w których ludzie nie współpracowali, zaczęły się kradzieże. Szabrowano sklepy. W Mariupolu mieszkało wielu ludzi starszych, którzy umierali z głodu i z braku wody.

I.I.: Wiele osób umierało. Przede wszystkim od bombardowań. Mijaliśmy wiele trupów na ulicach. Kiedy zrobiło się cieplej, ludzie grzebali ciała sąsiadów, bo zaczynały się rozkładać. Ja też grzebałem ludzi. Mogiły były wszędzie: na skwerach, w podwórkach, tam, gdzie kiedyś były place zabaw.

Czy Was to wszystko nie przerosło?

I.I.: Myślę, że przestaliśmy normalnie odczuwać. Nie było już czym płakać, bo wszystkie łzy zostały wypłakane. Wszystkie.

Co z Waszymi rodzinami?

I.I.: Wsadziłem żonę i córkę do samochodu przyjaciela i pojechali na swoje ryzyko drogami polnymi do Zaporoża. Aż do wczoraj nie mieliśmy żadnego kontaktu. Ja zostałem, bo miałem w Mariupolu rodziców.

R.S.: Wyjechałem samochodem z rodziną, kiedy do miasta zaczęli wchodzić Rosjanie. To, że się udało, to był cud.

Kiedy do miasta zaczęli wchodzić Rosjanie?

I.I.: Od początku marca. Stopniowo, ulica po ulicy. W połowie marca zajmowali już całe dzielnice. Zaczęli rzucać ludziom żywność jak psom, żeby byli im wdzięczni. I ludzie im dziękowali, bo byli skazani na śmierć głodową. Do naszej dzielnicy weszli żołnierze ze Specnazu. Jeden z nich był pijany, zaczął strzelać do cywilów, bo mu się nie spodobali. Tak zginął mój sąsiad.

Reklama

Czy to prawda, że mieszkańców Mariupola wywożono w głąb Rosji?

Tak, wielu ludzi wywieziono, ale nie mamy z nimi kontaktu. Niektórym proponowali dwuletnie kontrakty na pracę w jakichś rosyjskich miastach, bez prawa przemieszczania się. Były też przypadki, że ludzie, którzy próbowali uciekać, byli wsadzani do autobusów i wywożeni w niewiadomym kierunku. Wielu po prostu zniknęło...

Nie aresztowali Pana?

Aresztowali. Mnie i innych wolontariuszy oskarżyli o to, że jesteśmy żołnierzami. Przepytywali mnie siedem razy. Bili. W końcu zaprowadzili nas na rozstrzelanie. Zaczęli strzelać po ścianach i patrzyli, co robimy. Puścili tych, którzy padli ze strachu na ziemię. Nas trzech oddali Czeczenom. Oni nas rozebrali i sprawdzili, czy nie mamy wojskowych tatuaży albo oznak używania broni. Bili nas przez cały dzień, ale nic nie mogli od nas wyciągnąć. W końcu kazali nam się wynosić. Zabrałem psa swojego przyjaciela i przez 5 dni wędrowałem z Mariupola do Berdiańska, stamtąd dojechałem do Zaporoża. To moje powtórne narodziny.

Kiedy skontaktował się Pan z żoną i córką?

Kiedy dotarłem do Zaporoża. Udało im się wyjechać do Polski. Są u was – bezpieczne.

Co możemy dla Was zrobić?

R.S.: Pomagajcie ofiarom wojny, żeby mogły poczuć normalność życia, i módlcie się za nas. Kiedy już nic nie pozostaje – jest jeszcze wiara. Ona ratuje od utraty człowieczeństwa.

Dlaczego Bóg pozwolił na taki dramat?

Nie można winić Boga za postępowanie ludzi. On jest miłosierny i nas podtrzymuje, jednoczy nas i daje nam siłę...

* Igor Ilwudczenko - właściciel firmy informatycznej. Założyciel organizacji charytatywnej Hałabuda. Mąż i ojciec.

Ks. Rościsław Spryniuk - kapłan greckokatolicki. Dyrektor Caritas Mariupol

Tłum. Maksym Bondarenko, przedstawiciel Caritas Ukraina w Polsce

Podziel się:

Oceń:

+2 0
2022-04-26 11:37

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Tak wygląda zbombardowany Charków...

PAP/DSNS

Bp Paweł Gonczaruk, biskup diecezji charkowsko-zaporoskiej w Ukrainie, mianowany 6 stycznia 2020 r. przez papieża Franciszka na tę funkcję, udostępnił dla naszej redakcji film, na którym pokazuje zniszczony Charków...

Więcej ...

23 kwietnia świętujemy Międzynarodowy Dzień Książki i Praw Autorskich

2024-04-23 07:38

Fotolia.com

23 kwietnia obchodzony jest ustanowiony przez UNESCO Międzynarodowy Dzień Książki i Praw Autorskich. W całym kraju w bibliotekach i księgarniach odbywać się będą spotkania z autorami, seanse głośnego czytania, wystawy i odczyty. W tym roku święto odbywa się pod hasłem "Czytaj po swojemu”.

Więcej ...

Gniezno: Prymas Polski przewodniczył Mszy św. w uroczystość św. Wojciecha

2024-04-23 18:08
Abp Wojciech Polak

Episkopat Flickr

Abp Wojciech Polak

„Ponad doczesne życie postawił miłość do Chrystusa” - mówił o wspominanym 23 kwietnia w liturgii św. Wojciechu Prymas Polski abp Wojciech Polak, przewodnicząc w katedrze gnieźnieńskiej Mszy św. ku czci głównego i najdawniejszego patrona Polski, archidiecezji gnieźnieńskiej i Gniezna.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Dziś w Ewangelii przedziwny wybór Boga i tajemnica

Wiara

Dziś w Ewangelii przedziwny wybór Boga i tajemnica

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Kościół

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Nasz pierwszy święty

Wiara

Nasz pierwszy święty

Św. Wojciech

Kościół

Św. Wojciech

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Wiara

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Ilu jest katolików w Polsce? – analiza danych ze spisu...

Wiara

Ilu jest katolików w Polsce? – analiza danych ze spisu...

Kustosz sanktuarium św. Andrzeja Boboli: ten męczennik...

Wiara

Kustosz sanktuarium św. Andrzeja Boboli: ten męczennik...

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec

Kościół

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

Kościół

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć