W grudniu mija 40 lat od pamiętnego strajku młodzieży Zespołu Szkół Zawodowych we Włoszczowie, która wystąpiła w obronie krzyży usuniętych bezprawnie przez dyrekcję szkoły z sal lekcyjnych. W proteście w dniach 3-16 grudnia 1984 r. uczestniczyło ok. 700 uczniów oraz księża Marek Łabuda i Andrzej Wilczyński. Na jego czele stanęła przewodnicząca samorządu uczniowskiego Alicja Groszek. Walczących wspierali rodzice, ale nie tylko. Mieszkańcy miasta dostarczali jedzenie i potrzebne środki czystości, a bp Mieczysław Jaworski codziennie przyjeżdżał z Kielc do Włoszczowy i odprawiał Mszę św. Strajk młodzieży odbił się szerokim echem w Polsce i w Europie, a jego uczestników dotknęły represje ze strony władz komunistycznych. /a.d.
Reklama
Agnieszka Dziarmaga: Była Pani przewodniczącą strajku szkolnego we Włoszczowie w 1984 r., w proteście młodzieży, która nie pozwoliła zdjąć krzyży ze ścian klas Zespołu Szkół Zawodowych. Skąd w Was, tamtych uczniach, skąd u Pani ta odwaga i determinacja? Wiemy wszyscy, jakie to były czasy, czym groził taki bezprecedensowy protest młodzieży, który odbił się szerokim echem w Polsce, w Europie...
Alicja Rydzek: Do zawieszenia krzyży w mojej szkole przygotowywaliśmy się od września 1984 r., bo w czasie wolnym od zajęć krzyże były sukcesywnie usuwane, a przecież to był okres tzw. karnawału Solidarności i mieliśmy pełne prawo do obecności krzyży w szkole. Jako przewodnicząca samorządu szkolnego byłam w kontakcie z dyrekcją szkoły, informowałam ją o naszych działaniach, czyli o ponownym zawieszaniu krzyży w salach lekcyjnych, gdy więc 1 grudnia 1984 r. krzyże te znowu zostały usunięte, uznałam, że było to niezgodne z moimi, z naszymi przekonaniami religijnymi. Podejmując strajk, chcieliśmy zamanifestować naszą – wszystkich uczniów – buntowniczą postawę wobec usunięcia wizerunku Pana Jezusa, który cierpiał i umarł za mnie, za nas. I było to niesprawiedliwe, aby w mojej szkole, gdzie spędzam tak dużo czasu, nie było miejsca dla krzyża, a nieopodal, w sąsiednim liceum, tylko pół kilometra dalej, krzyże zawieszone zarówno w 1981 r., jak i w 1984 r. dalej były na swoim miejscu. Powoływanie się naszej dyrekcji na „świeckość szkoły” było więc bezzasadne. Liceum też było szkołą świecką.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Stanęliśmy zatem w obronie fundamentalnych wartości, broniliśmy swojej godności i protestowaliśmy przeciwko szerzącemu się kłamstwu. Świadomi konsekwencji całą społecznością uczniowską – która była bardzo ważna, bo w jedności siła – stanęliśmy w tamtych dniach w obronie symboli i wartości wiary. Z perspektywy czasu ten strajk miał wymiar nie tylko religijny, ale i polityczny; myślę, że dołożył cegiełkę do dalszych zmian ustrojowych w kraju, a na pewno we Włoszczowie.
Wychowanie rodzinne w poszanowaniu religii i wiary to jedno, ale zapewne postawa księży katechetów także stanowiła dla Was, młodych ludzi, autorytet. Ksiądz Marek, ks. Andrzej – jacy to byli kapłani? A bp Mieczysław Jaworski, który wspierał Wasz strajk? Proszę o nich trochę opowiedzieć...
Podczas naszych negocjacji z dyrekcją o zwrot krzyży pojawili się księża, na czele z księdzem proboszczem Kazimierzem Biernackim: ks. Czesław Stępak, ks. Andrzej Wilczyński, ks. Marek Łabuda, aby zdementować kłamstwa dyrektora, jakoby proboszcz wyraził zgodę tylko na jeden krzyż.
Reklama
Po podjęciu decyzji o strajku okupacyjnym na naszą prośbę księża zgodzili się być w tamtych chwilach z nami. Poczuliśmy duże wsparcie – obecność księży była dla nas wielkim umocnieniem. A byli to wspaniali kapłani. Ksiądz Marek – kapłan z powołania przyciągał do siebie młodzież przez ciekawe lekcje religii, dawał nam także świadectwo bezkompromisowej wiary. Wtedy, w tamtych czasach tematem przewodnim katechez był krzyż, co przygotowało nas w pewien sposób do działań. Razem z ks. Andrzejem podczas strajku tworzyli wspaniały duet, niczym ogień i woda, wzajemnie się uzupełniając. Ksiądz Marek był spontaniczny, szczery, bezpretensjonalny, dość żywiołowy, ks. Andrzej natomiast – stonowany, zrównoważony, powściągliwy. Świadczą o tym słowa piosenki, która powstała w czasach strajkowych: „Ksiądz Marek się uśmiecha, to jest nasza pociecha, wciąż roześmiany z ludźmi zbratany,/ Uczy miłości, uczy radości, bo złotą karetą Pan do nas mknie./ Ksiądz Andrzej zamyślony, chorymi zasmucony, znów słowo dobre rozdaje szczodrze./ Modlitwą zwyciężymy, bardzo w to dziś wierzymy./ Dobroć bez zła złocistą karetą do szkoły gna”.
Uważam, że za tę postawę księża Marek i Andrzej zapłacili bardzo wysoką cenę, choćby przez to, że zostali wysłani na misje do dalekiej Afryki. Można powiedzieć, że to był bilet tylko w jedną stronę. Ksiądz Andrzej przypłacił to wszystko życiem, a ks. Marek zdrowiem – to był bardzo młody kapłan, miał jeszcze wiele do zrobienia, ale niestety...
Biskup Mieczysław Jaworski cieszył się ogromnym poważaniem, wspierał nas przez codziennie odprawiane Msze św. w miejscowym kościele przez cały okres trwania strajku, co utwierdzało nas w przekonaniu, że tam, gdzie żyjemy i się uczymy, mamy prawo do krzyża.
? Dzisiaj miejsce katechezy w szkole jest kwestionowane, kto wie, czy nie przyjdzie czas na krzyże, czy ta historia się nie powtórzy... Jak Pani myśli?
Czasy są nieporównywalne, kiedyś krzyż był symbolem nie tylko religijnym, ale także wolności i sprzeciwu wobec władzy – teraz żyjemy już w wolnym kraju. Krzyż kształtuje sumienia i wzywa do przebaczenia, to symbol wiary i tradycji, sądzę więc, że sytuacja nie powinna się powtórzyć, a jeżeli już, to myślę, że znaleźliby się też tacy, którzy stanęliby w obronie krzyża mimo tak modnego obecnie konsumpcjonizmu.
Reklama
? Czy tamta protestująca w obronie krzyża młodzież stanowi rodzaj wspólnoty, zżytego środowiska? Czy wydarzenia sprzed 40 lat zintegrowały Was pomimo, a może właśnie z powodu, szykan i represji?
Po ukończeniu szkoły, ze względu na brak możliwości dalszej edukacji i znalezienia pracy we Włoszczowie i okolicach, rozjechaliśmy się w różne miejsca w kraju i za granicą. Potem już samo życie – własne rodziny, nowe przyjaźnie w pracy, w nowym miejscu zamieszkania – zrobiło swoje. Ale gdy sytuacja pozwalała, spotykaliśmy się prywatnie w podgrupach i oficjalnie rocznicowo, ale na pewno zróżnicowane represje miały wpływ na nasze relacje mimo obietnic postrajkowych, aby nie wracać do spraw, które nas dzieliły. Trudno uwierzyć, że minęło aż 40 lat... Myślę, że w 40. rocznicę protestu, 13 grudnia, będzie nas znacznie więcej.
Dziękuję Panu Bogu za dar łaski uczestniczenia w strajku i obecność Ducha Świętego, bo wówczas nie zdawałam sobie sprawy, że biorę udział w tak doniosłym wydarzeniu, które wspominam przez całe życie.
W dniach 13-14 grudnia br. we Włoszczowie odbędą się obchody 40. rocznicy Obrony Krzyży w Zespole Szkół Zawodowych pod honorowym patronatem Andrzeja Dudy, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Alicja Rydzek W wieku 18 lat opuściła dom rodzinny. Pracę biurową znalazła po wielkich trudach w PSS SPOŁEM w Katowicach, mając świadectwo ukończenia szkoły średniej ze sprawowaniem nagannym i wilczy bilet. Tam pracuje już 39 lat, obecnie jako manager w branży handlowej, zasiadając w strukturach Rady Nadzorczej. Aby spełnić marzenia, w 2002 r. zdała maturę, a potem ukończyła studia magisterskie na Uniwersytecie Śląskim – z wyróżnieniem.