– Św. Jan Apostoł przypomina nam dzisiaj, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga. Dodaje jednak, że jako dzieci nie wszystko jednak widzimy, nie wszystko rozumiemy. Mamy i nosimy w sobie zadatki i pragnienia bycia szczęśliwymi, ale jeszcze nie za bardzo wiemy, gdzie to szczęście jest i na czym ono polega – mówił w homilii bp Przybylski. – Kiedy staniemy przed Panem twarzą w twarz to odkryjemy całą prawdę. Póki tego jeszcze nie widzimy, to potrzebujemy wiary, pójścia za Jezusem – podkreślił.
Zaznaczył, że „dzisiaj klęczymy, zapalamy świece, kładziemy wiązanki na grobach, to czasem przychodzi myśl, a co się dzieje teraz z moimi bliskimi, gdzie oni teraz są? To jest przed nami ciągle zakryte. Musimy w to uwierzyć. Żeby zobaczyć więcej trzeba posłuchać Jezusa. On widzi więcej”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Dzisiejsza Ewangelia opowiada o tym, że Jezus wchodzi na górę i zaczyna wyjaśniać tłumom, przemawia z góry. Wszedł na górę, żeby nam wszystkim uświadomić, że jest Bogiem i widzi więcej. Jezus naucza z góry nie dlatego, żeby nas z góry potraktować, ale żeby nam powiedzieć: „Dziecko kochane ja więcej widzę, ja widzę całe twoje życie, cel twojego życia” – kontynuował bp Przybylski.
Reklama
Biskup pomocniczy archidiecezji częstochowskiej podkreślił, że „człowiek widzi tylko z punktu własnego widzenia, przez pryzmat własnych doświadczeń”. – Bóg ma jakieś „nadspojrzenie”. Widzi całość naszej drogi, całe nasze przeznaczenie. Coś takiego mają święci. Mieli głęboką wiarę, ufność w tę drogę, którą szli – dodał.
Ks. Mariusz Frukacz/Niedziela
– Droga do szczęścia, droga do świętości nazywana jest dzisiaj przez Jezusa drogą błogosławieństwa. Co to znaczy błogosławiony, szczęśliwy, po grecku „makarios”? W języku biblijnym słowo „makarios” nie oznacza stanu jakiegoś doznania, emocji i uczuć. Są w naszym życiu takie pseudo szczęścia, za którymi gonimy i są one naszpikowane emocjami. I kiedy te emocje, doznania się skończą to czujemy się zdradzeni, oszukani. To, co wczoraj wydawało się fajne, dzisiaj przynosi rozwód, tragedię i rozpacz, rozwalenie życia – kontynuował biskup.
– Być błogosławionym, być „makarios” to znaczy być na dobrej drodze. Nawet jeśli na tej drodze dzisiaj mamy pod górkę. Nawet jeśli dzisiaj się wydaje, że jest trudno, ale pośród tych trudów i cierpień jesteśmy na dobrej drodze. Lepiej czasem iść pod górkę, aby wejść na szczyt, lepiej jechać krętymi drogami, aby dotrzeć do celu, aniżeli wybrać wygodną i szeroką drogę, która prowadzi donikąd – wyjaśnił bp Przybylski.
Ks. Mariusz Frukacz/Niedziela
Reklama
– Być „makarios” – błogosławionym, to iść dobrą i właściwa drogą. Ci którzy słuchają Jezusa zeszli ze swoich, biednych dróg i weszli na właściwą ścieżkę, poszli za Jezusem. Oni są na drodze do świętości, do wieczności i zbawienia. Ci, których dzisiaj nazywamy świętymi przeszli nie łatwą, ale właściwą drogę. Myślicie, że świętym było łatwo? My zwykle czytamy historie świętych jakby od końca kiedy już są zwycięzcami. A przecież św. Paweł i św. Piotr po wniebowstąpieniu Jezusa mieli bardzo trudno. Byli prześladowani, kamienowani, odrzucani, ale szli, bo wiedzieli jaka drogą idą. Podobnie św. Teresa od Dzieciątka Jezus, św. Faustyna, św. Jan Paweł II nie mieli w życiu łatwo. Mimo trudu nie zeszli z drogi, szli w dobrym kierunku – mówił biskup pomocniczy archidiecezji częstochowskiej.
– Być szczęśliwym to znać kierunek. Kiedy zapalmy znicze na grobach naszych bliskich to postawmy sobie pytanie, czy idziemy właściwą i dobrą drogą? Niech płomienie zniczy najpierw w nas zapalą pragnienie Boga, pragnienie świętości – zaapelował do wiernych.
Po Mszy św. biskup Andrzej Przybylski przewodniczył na cmentarzu św. Józefa procesji z modlitwą za zmarłych.